17 lipca, 2024
15 maja 2024 r. Agnieszka Kowalczyk zabrała nas na włóczęgę po pięciu kontynentach. A wyprawa była to nie byle jaka, bo na końskim grzbiecie, blisko natury i zwyczajnych ludzi, po stepach, górach, pustyniach i innych drogach i bezdrożach Gruzji, Maroka, Peru, Meksyku, Kirgizji i ulubionej Mongolii.
Rajdy konne, to pasja, którą Agnieszka rozwijała od dawna. Jako mała dziewczynka jeździła na kucyku. Z wielkimi emocjami oglądała też westerny. Później "szwendała się" po okolicach Opatówka na romecie, ale pojechała też na wyprawę rowerową do Włoch i z powrotem. Od lat 90. wyruszała na wędrówki konne. Najpierw były Bieszczady, a potem szeroki świat.
Dzięki niej dowiedzieliśmy się na przykład, gdzie galopuje się spokojnie, a gdzie "dziko". Jak smakuje kumys i ile trzeba go wypić, żeby poczuć go w głowie (albo w nogach). Że ważne jest zaufanie do siebie i do konia. I że znajomość wspólnej mowy nie jest warunkiem koniecznym, do porozumienia i nawiązania przyjacielskich relacji. Z aprobatą wspominała o sposobach wychowania dzieci na odpowiedzialnych i użytecznych, ale zaopiekowanych i kochanych członków lokalnych społeczności.
Pokazała nam pamiątki z odwiedzonych krajów, własne i pożyczone od przyjaciela z Mongolii, zamieszkałego w Polsce.
Jak sama mówi, podróżuje po to, by się zmęczyć, ubrudzić i zatęsknić za wygodą. Na wyprawy wyrusza wraz z mężem Pawłem oraz grupą podobnych im miłośników wypraw konnych. Podkreśla, że podróże to kwestia zdrowia i piorytetów. Radzi, że jeśli, ktoś o nich marzy, to niech nie odkłada tego na kolejny rok. Przecież nie wiemy co zdarzy się w przyszłości! Potwierdziła to, obecna na spotkaniu, zaprzyjaźniona z nami podróżniczka Ada Widawska hasłem "mniej wygód więcej przygód!"
Dziękujemy Agnieszce i Pawłowi Kowalczykom, że podzielili się z nami swoimi przeżyciami i nietuzinkową pasją.